Ogród na pTAK!

Ogrody przyjazne przyrodzie

Tradycyjny krajobraz polskiej wsi nie byłby pełen bez przydomowych, kwietnych ogrodów. Od wiosny do jesieni były one pełne kwiatów i ziół, które przyciągały pszczoły, trzmiele i motyle – oraz ptaków, które przylatywały tam za owadami.

 

Zza płotów, wychylały się dumne byliny. Do najbardziej popularnych należały m.in. pochodzące z Bliskiego Wschodu malwy, tojad (uwaga, jak sama nazwa mówi, bardzo trujący!), floksy, liliowce, irysy, serduszka, piwonie, rudbekie, miechunki, naparstnice, liczne goździki czy szparagi. Wolne miejsca wypełniały kwiaty jednoroczne – wśród nich nasturcje, aksamitki czy sadzone każdej wiosny bulwiaste dalie lub cebulowe miecznik i krokosmie. Typowe ogrodowe kwiaty mieszały się z dzikimi – wśród nich chabry, kośćce, maki czy konwalie i barwinki. Rośliny zwykle sadzone były w prostych kompozycjach: w rzędach, kępach, klombach lub pojedynczo. Układ miał mniejsze znaczenie. Liczyła się ilość! Im więcej, im bardziej kolorowo, tym lepiej! Prawdziwa orgia barw, kształtów i zapachów. W takich ogrodach nie brakowało też ziół (tymianek, kminek, majeranek, mięta, szałwia, melisa czy lubczyk). Ani krzewów – forsycje, śnieguliczki, róże, bukszpany, bzy i jaśminowce – tworzyły tzw. garnitur podstawowy, a przy tym zapewniały ogrodowi zróżnicowaną strukturę. W takim ogrodzie często też rosły drzewa owocowe. Ogrody różniły się od siebie, bywały elementem rywalizacji i podziwu, ale wszystkie je łączyła wspólna cecha – różnorodność.

 

Dawniej każdy ogród miał też swojego opiekuna – drzewo. Najczęściej były to stare lipy, dęby, wiązy, jesiony, rzadziej sosny i jałowce. Dlaczego nie świerki, jodły czy modrzewie? Drzewa iglaste traktowane były jako bardziej „dzikie”. Zatem trzymano je z dala od ludzkich osad. W upalne dni drzewa te dawały cień, niektóre, jak lipy, nektar dla pszczół. Drzewa stanowiły naturalne piorunochrony. Wydzielane przez nie fitohormony pozytywnie wpływały na zdrowie i samopoczucie gospodarzy. To nie żart i żadne zabobony. Naukowcy dowiedli, że ludzie przebywający w pobliżu drzew są zdrowsi, rzadziej dopadają ich bóle głowy, lęki i depresje. Takie drzewa stanowiły też ważne miejsca lęgów ptaków, zwłaszcza wilgi. Rolnicy wierzyli, że jej melodyjne zawołanie, tłumaczone jako „zofija fija” (stąd w niektórych częściach kraju nazywa się ją Zofiją) oznajmiało nadejście deszczu. Dużo czasu trzeba, aby „wychować” takiego opiekuna. Warto jednak posadzić takie drzewo. Jeśli nie my, na pewno skorzystają z jego przychylności nasze dzieci.

 

Dzisiaj wiele z tamtych rozwiązań oraz roślin zniknęło już z naszych ogrodów. Szkoda, bo ze względu na fakt, że były to odmiany rodzime, były też najlepiej dostosowane do naszych warunków klimatycznych i glebowych. Lepiej też radziły sobie z chorobami. Modne, sprowadzane z zagranicy odmiany, gorzej radzą sobie w naszym surowym klimacie i często wymagają dużych nakładów pracy oraz kosztownego wsparcia chemicznego.

 

W praktyce z krajobrazu polskiej wsi zniknęły nie tylko tradycyjne kwiaty, ale i same ogrody. Te, które nie zostały w całości wyłożone kostką betonową, zastąpiły równo wystrzyżone trawniki obsadzone rzędami tuj. Smutna moda, która w żaden sposób nie wpisuje się w nasz krajobraz, ani tradycję.

Nieodłącznym elementem krajobrazu prawdziwej wsi są sady. Nie mówimy tutaj o tych ciągnących się po horyzont rzędach regularnie przycinanych drzewek owocowych, ale o tych rosnących za domem lub wokół niego. Z przyrodniczego i krajobrazowego punktu widzenia oczywiście najcenniejsze są sady stare. Pełne renet, koszteli, kongresówek, oraz innych starych odmian jabłoni, grusz, śliw, czereśni i wiśni, porzeczek, agrestów i malin. Takie sady są już jednak w Polsce ogromną rzadkością, a wiele starych odmian drzew owocowych bezpowrotnie znika razem z nimi. Szkoda!

 

Stare odmiany nie zawsze są tak samo wydajne jak nowe, ale są one znacznie mniej wymagające, bardziej odporne na choroby i ataki owadów. Dzięki temu w ich utrzymaniu nie musimy stosować żadnych środków chemicznych. Poza tym mają one naturalnych sprzymierzeńców – ptaki, a także owady, które żywią się innymi owadami żerującymi na drzewach i ich owocach. Na przykład para (Sikor) Modraszek w sezonie lęgowym „opiekuje się” około 40 drzewami owocowymi, zbierając z nich gąsienice, które szybko trafiają do dziobów wiecznie głodnych piskląt.

 

Im starszy sad, tym lepszy! Rozwija się w nim specyficzny mikroklimat warunkujący występowanie wielu gatunków roślin, zwierząt i grzybów. Pnie i gałęzie porastają mchy i porosty, zakamarki kory zasiedlają liczne, pożyteczne dla nas owady, pod drzewami rosną zioła i kwiaty, które dodatkowo przyciągają do sadu zapylacze oraz różnych naturalnych sprzymierzeńców. Na wiosnę w takich sadach gnieździ się ponad 50 gatunków ptaków – w tym piękne Wilgi oraz pokrzewki, które jeśli chodzi o śpiew wcale nie ustępują tym pierwszym. Również zimą taki sad chętnie odwiedzają dzikie zwierzęta – szczególnie jeśli zostawimy tam trochę jabłek (na drzewach lub pod nimi). Kupka liści, sterta kamieni i wiązka chrustu lub dwie, też się przydadzą! Taki stary sad to najprawdziwszy, mały, niezależny ekosystem. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie. 

Wróć do listy artykułów
Up